(c) Paweł Wimmer

Interlingua - szwajcarski scyzoryk


W dawnych dobrych czasach obowiązkowym "wyposażeniem" kulturalnego człowieka były logika i języki klasyczne. Ten znienawidzony przez wszystkich uczniów bagaż wiedzy miał to do siebie, że swą użyteczność ukazywał dopiero po pewnym czasie, gdy już się dobrze "uleżał i ucukrował". Sam nigdy nie miałem okazji i czasu, aby zająć się poważnie łaciną i greką, choć uczelnia ekonomiczna zmusiła mnie przynajmniej do samodzielnego studiowania podstaw logiki, która nie była tam zresztą obowiązkowym przedmiotem, ustępując miejsca uczonym bzdurom marksizmu-leninizmu. No cóż, takie to były czasy, gdy z poważnymi minami udowadniano wyższość dialektyki nad logiką formalną...

Wróćmy jednak do języków. W 1984 roku, pracując w Polskim Związku Esperantystów, natrafiłem dość przypadkowo na fascynujące narzędzie językowe, którego istnienia nawet nie podejrzewałem, choć zostało ono zaprezentowane światu jeszcze w 1951 roku. Narzędziem tym jest język Interlingua (wym. interlingwa). Historia jego powstania jest interesująca sama w sobie, ale nie miejsce tutaj na jej szczegółowe omawianie. Ograniczmy się do kilku podstawowych faktów.

W okresie międzywojennym pielęgnowano z zapałem, nawet na poważnych forach międzynarodowych, popularne już wcześniej idee neutralnego języka pomocniczego, którego najdoskonalszym wówczas urzeczywistnieniem było Esperanto. Wrodzone ułomności dzieła Ludwika Zamenhofa skłaniały jednak do poszukiwania lepszych rozwiązań, a przede wszystkim do naukowego rozpatrzenia tego problemu. W 1924 roku w Nowym Jorku powstała International Auxiliary Language Association, której celem było upowszechnianie problemu języka międzynarodowego i rzetelne rozpatrzenie wszelkich aspektów funkcjonowania takiego medium. Owocem badań były zresztą liczne publikacje naukowe.

Ostatecznie zdecydowano się przyjąć rewolucyjny na owe czasy pomysł wyekstrahowania wspólnego zasobu językowego, drzemiącego w najważniejszych językach zachodnich, które niemal bez reszty dominowały w świecie polityki, ekonomii, kultury i nauki. Przyjęto cztery tzw. języki kontrolne (angielski, francuski, włoski i hiszpański/portugalski jako całość) i z nich wybrano wspólny zasób leksykalny i gramatyczny, kodyfikując całość w postaci języka, któremu nadano naturalną w tej sytuacji nazwę Interlingua, czyli "międzyjęzyk". Bardzo staranna analiza słownictwa i słowotwórstwa pozwoliła zachować bogactwo języków klasycznych, leżących u podstaw współczesnych języków zachodnich. Zauważono nawet, że Interlingua jest tym, czym byłaby łacina współczesna, gdyby nie została wyrugowana z codziennego użycia przez języki narodowe. Choć jest to język sztuczny, bardziej pasuje do niej określenie "wyekstrahowany", gdyż nie ma w niej sztucznych, arbitralnie przyjętych elementów. Jak stwierdza Emerson José Silveira da Costa, "Interlingua jest francuskim zmodyfikowanym przez hiszpański, angielski, włoski... Jest włoskim zmodyfikowanym przez portugalski, niemiecki, łacinę... Jest łaciną zmodyfikowaną przez francuski, angielski, hiszpański..."

Nic dziwnego, że język został dość entuzjastycznie przyjęty w kręgach akademickich, a szczególną popularnością cieszył się w środowisku medycznym, służąc jako język streszczeń i podsumowań w wielu czasopismach medycznych i na konferencjach. Stan ten trwał dwa dziesięciolecia, ale Interlingua uległa w końcu przemożnej sile języka angielskiego, tracąc nawet ten skromny przyczółek. Nigdy zresztą nie zdobyła pozycji, jaką po dziś dzień utrzymuje Esperanto.

Dzisiaj Interlingua funkcjonuje jako język komunikacji w dość skromnym kręgu pasjonatów, którzy rozumieją znaczenie neutralnego języka pomocniczego i niechętnie przyjmują faktyczną dominację języka angielskiego, dającą naturalną przewagę Stanom Zjednoczonym czy Wielkiej Brytanii.

Z tego krótkiego opisu mogłoby wynikać, że oto zakończył się jeszcze jeden eksperyment lingwistyczny, którego promotorzy zeszli do katakumb, tak jak kiedyś zwolennicy Volapüku, a swoją pasję kultywują gdzieś na obrzeżach realnego życia. Otóż nie, tym razem sprawa ma się całkiem inaczej.

Interlingua jest jedynym projektem językowym który został oparty na solidnych podstawach naukowych. Efekt tej pracy ma charakter ponadczasowy, gdyż zawarta w fundamentalnych pracach ("Interlingua-English Dictionary" i "Interlingua Grammar") kodyfikacja jest silnie związana z językową rzeczywistością dominującej w świecie cywilizacji zachodniej. Kodyfikacja ta żyje własnym życiem i dla jej istnienia nie jest potrzebny ani jeden zwolennik Interlinguy, ani jedna strona w Internecie promująca to dzieło, ani jedna grupa dyskusyjna. Dotarłem w tym momencie do sedna sprawy, które powinno być najbardziej interesujące dla osób, które nigdy nie zetknęły się nawet z problemem języka międzynarodowego, o praktycznym jego wykorzystywaniu nie wspominając.

Interlingua okazuje się być niezwykle przydatnym narzędziem językowym, które bardzo udanie zastępuje w roli kulturotwórczej języki klasyczne. Zawdzięcza to właśnie niezwykle starannej pracy jej twórców, którzy zrezygnowali z kuszącego w takiej sytuacji upraszczania zjawisk językowych i starali się zachować jak najwierniejszy obraz prawdziwego dziedzictwa językowego, które zawdzięczamy europejskim korzeniom cywilizacyjnym i kulturowym. Gdy na świecie nie będzie już ani jednej osoby czynnie posługującej się Interlinguą w kontaktach z innymi, zostanie sam język, który w każdej chwili będzie można wykorzystać do rozwinięcia swoich umiejętności językowych. Dla mnie osobiście jest to najważniejsza jego cecha, której nie ma żaden inny język pomocniczy, nawet znane przez miliony osób Esperanto.

Najważniejsza jest oczywiście warstwa leksykalna Interlinguy. Fundamentalny słownik gromadzi ok. 27 tysięcy wyrazów, które są w takiej czy innej formie obecne w językach kontrolnych. Tak zwany stopień penetracji międzynarodowego słownictwa w hiszpańskim, włoskim czy francuskim przekracza 95 proc., dzięki czemu osoby mówiące tymi językami bezpośrednio rozumieją tekst napisany w Interlinguie. Przekonałem się o tym niejednokrotnie, prowadząc zawodową korespondencję z Włochami czy Hiszpanami w tym właśnie języku. Co ciekawe, moi korespondenci nigdy nawet nie słyszeli o tym tworze, a sami używali po prostu swojego ojczystego języka. Anglofoni, zwłaszcza wykształceni, także w dużym stopniu rozumieją Interlinguę, co nie powinno dziwić, gdyż słownictwo angielskie w ponad 70 procentach wywodzi się z łaciny i greki. Nie trzeba chyba specjalnie podkreślać, że jeszcze większy stopień penetracji międzynarodowego słownictwa jest obecny w nauce i technice, która czerpie z łaciny i greki pełnymi garściami.

Nawet języki słowiańskie są przesycone językami klasycznymi, chociaż, rzecz jasna, świadomość tego faktu mają osoby lepiej wykształcone, dla których wyrazy obcego pochodzenia są chlebem powszednim, i które wyrazy takie jak "biografia", "lakoniczny" czy "nominacja" traktują jak oczywistość. Poznanie choćby podstawowego kursu Interlinguy znacznie rozszerza zasób międzynarodowych rdzeni wyrazowych, które niepostrzeżenie wtapiają się w nasz "stan posiadania", owocując na każdym kroku lepszym rozumieniem wspólnego zasobu kulturowego Europy.

Obok rdzeni wyrazowych przebogatym źródłem kulturotwórczym jest słowotwórstwo, które uelastycznia zasoby leksykalne. Już sama lektura międzynarodowego zasobu przedrostków i przyrostków jest pasjonującym zajęciem dla kogoś, kto dba o język. Przytoczmy kilka charakterystycznych przykładów:

"Ambi-" oznacza "dwustronnie, obustronnie, obu rodzajów, oba, obu". Jak nietrudno dociec, "ambiwalentny" to po prostu "dwuwartościowy", choć w języku polskim wyraz "ambiwalentny" jest na tyle zleksykalizowany, że nie dostrzegamy już jego wewnętrznej struktury. "Anti-" (i "ant-") oznacza przeciwieństwo - ciekawe, kto dostrzeże, że dzięki temu "antarktyczny" jest przeciwieństwem wyrazu "arktyczny"? "Archi-" to "arcy-, archi-, w wysokim stopniu, naczelny, główny" - cząstkę tę rozpoznamy od razu w takich wyrazach, jak "archikatedra", "arcybiskup" czy "arcyksiążę". "Arche-", czyli "stary", dostrzeżemy w wyrazach "archeologia" i "archetyp". Moglibyśmy tutaj mnożyć przykłady polskich wyrazów zawierających cząstki "bio-" (życie), "geo-" (Ziemia), "helio-" (słońce), "litho-" (kamień), "petro-" (skała), "-dromo" (tor, droga), "-algia" (ból), "-phono" (dźwięk) i wiele innych.

Jeszcze innym bogatym rezerwuarem językowym są oboczności tematów czasownikowych, które są źródłem słownictwa nie tylko dla języków wywodzących się z łaciny i greki, ale i języka polskiego.

Czasownik "gerer" ma znaczenie "rządzić, administrować". Tematem obocznym od "ger-" jest "gest-" co dostrzeżemy w zwrocie "w gestii", nie spodziewając się nawet związku między tymi wyrazami. Invader = najeżdżać; vad-/vas-; stąd wyraz "inwazja". Poner = kłaść, stawiać; pon-/posit-/post-; w języku polskim znajdziemy wyrazy "pozycja" czy "postura". Traher = ciągnąć; trah-/tract-; i znów mamy tutaj wyrazy takie, jak "trakcja", "traktor", "ekstrakt" czy "abstrakt". Mulger = doić; mulg-/muls-; nietrudno dostrzec źródło polskiego wyrazu "emulsja". Mover = ruszać, przenosić, wzruszać; mov-/mot-; "motor". Scriber = pisać; scrib-/script-; i tutaj znajdziemy wyrazy "skrypt", "manuskrypt" czy "deskryptor". Przykładów takich są tysiące.

Także i powszechnie znane, międzynarodowe w swej istocie przyimki są efektywnym czynnikiem słowotwórczym. Powołajmy się ponownie na czasownik "poner", czyli "kłaść, stawiać". W języku polskim mamy mnóstwo wyrazów opierających się na tym czasowniku, choć on sam bezpośrednio nie występuje: komponować, suponować, proponować, oponować, deponować, postponować, transponować, dysponować - w ślad za nimi idą oczywiście wszelkie możliwe wyrazy pochodne, jak kompozycja czy dyspozycja. Z czasownika "currer" (biec) dzięki tematom obocznym i przyimkom wywodzimy słowa kurs, kurier, konkurować, prekursor, kursywa, sukurs, kursor czy dyskurs.

Przykłady te dowodzą, że wpływ języków klasycznych na postać języków współczesnych jest bardzo duży, i że języki europejskie są ze sobą bardziej związane niż może się wydawać na pierwszy rzut oka. To właśnie dostrzeżono i starano się podkreślić w pracach nad ostateczną postacią Interlinguy. Łatwość używania tego języka została świadomie złożona na ołtarzu jego lingwistycznej rzetelności, choć przecież i tak jest on, dzięki uproszczonej strukturze gramatycznej, znacznie łatwiejszy od języków narodowych. Tego faktu uparcie nie dostrzegali krytycy Interlinguy, zwłaszcza esperantyści, którzy w języku sztucznym widzieli przede wszystkim narzędzie codziennej komunikacji.

Pisząc te słowa starałem się podkreślić walor językowy dzieła zespołu lingwistów zrzeszonych w International Auxiliary Language Association, jego rolę kulturotwórczą. Już przestudiowanie podstawowego podręcznika odkrywa przed nami świat niezliczonych powiązań i wspólnoty językowo-kulturowej setek milionów ludzi żyjących w Europie i obu Amerykach, a promieniujących dzięki kulturze, nauce i technice (kiedyś także i polityce) na inne kontynenty. Dla Polaka jest to łatwe i wygodne źródło poszerzenia zasobu leksykalnego i zrozumienia paneuropejskich korzeni polszczyzny - rzecz niezmiernie ważna dla tych wszystkich, którzy cenią i lubią swój język.

Interlinguie jest poświęcona strona http://sites.google.com/site/jezykinterlingua/. Można tam znaleźć podstawowy podręcznik (Instrumento moderne de communication international), słownik i szereg różnych materiałów, w tym odsyłacze do czasopism i strony głównej Union Mundial pro Interlingua.

Paweł Wimmer