Czy wyrażenie "zawieje i zamiecie śnieżne" jest
poprawne? Właśnie słyszałam takie oto zdanie z ust prezentera pogody w TVP pana Jarosława Kreta (1 stycznia 2011): "mogą wystąpić zamiecie, a niekiedy nawet zawieje śnieżne" i takie teksty mnie denerwują. Zamieć i zawieja to chyba to samo? I po co dodawać, że są śnieżne? (studentka medycyny A.D.)
Tak, ja też to słyszałem. Rzeczywiście jest z tym pewien problem. Nawet niektóre słowniki (za słownikiem języka polskiego pod red.
Szymczaka) uznały, że potocznie zawieja i zamieć znaczą to samo. Ale tylko potocznie, co wyraźnie zaznaczono. W języku starannym słowa te różnią się znaczeniem.
1. Zawieja (bo wiatr zawiewa) to nanoszenie ze znacznej odległości lub wysokości (np. z pułapu chmur, z koron drzew) przez silny wiatr dużych ilości sypkich drobin. Zwykle chodzi o śnieg lub grad (nie krople, nie deszcz!), ale w literaturze pięknej spotykałem też piasek pustynny, pyłki i fragmenty kwiatów (drzew, zwłaszcza dębu i osiki) i maleńkie owoce (nasiona z aparatem lotnym, np. mniszku lekarskiego, tzw. dmuchawca). Drobin nieśniegowych czasem jest tak dużo, że użycie nazwy zawieja może być uzasadnione.
2. Zamieć (bo wiatr miota -> miecie -> zamiata) to unoszenie i przesypywanie przez silny wiatr naniesionych wcześniej, już występujących lokalnie dużych skupisk drobin sypkich. Nazwę zamieć odnosimy na ogół do śniegu, ale widywałem teksty, w których chodziło o śmieci, piasek uliczny, kotki dębowe, puch osikowy, więc zapewne można zamiecią nazywać przesuwanie przez wiatr wydm piaskowych, liści i pewnie jeszcze czegoś innego.
3. Na ogół widzimy zawieję i zamieć jednocześnie, dlatego jeśli mówimy o zawiei, nie trzeba dodawać zamieci. Natomiast zamieć może występować zupełnie bez zawiei.
I to by było w zasadzie wszystko, gdyby nie kwestionowanie przez niektóre osoby dodatku "śnieżne" w standardowym wyrażeniu meteorologów: zawieje i zamiecie śnieżne, jakże często słyszanym w radiu i telewizji. Twierdzi się, że wyraz "śnieżne" jest nadmiarowy, bo zawieje i zamiecie dotyczą tylko śniegu i nie należy tego specjalnie podkreślać. Czasem jednak może chodzić - jak wspomniałem wyżej - o coś innego niż śnieg, dlatego ów dodatek można prezenterom pogody darować, jeśli chcą być aż tak dokładni.
Nie darowałbym natomiast błędu logicznego prezenterowi, który zmienił kolejność zjawisk. Najpierw musi nastąpić zawieja, a dopiero potem zamieć. Właściwie w tej chwili (1-2 stycznia 2011) nie ma w Polsce miejsc, w których śnieg jest na tyle sypki, aby mógł być mieciony / miotany przez wiatr. Byłoby najlepiej, gdyby powiedziano: Mogą wystąpić zawieje (śnieżne).
|